trudu uśmiercić każdego pacjenta w każdym sanatorium. Znajdą mnie, mają ludzi w policji, znajdą jak amen w pacierzu!<br>Ponuro i tępo wpatrywałam się w ruchomy krajobraz za oknem nie widząc żadnego wyjścia. Tak źle, a tak jeszcze gorzej. Po czym znów zakotłowało się we mnie twórczą furią.<br>W czym właściwie leży największa trudność? Co stanowi tę podstawową kłodę na drodze mojego życia? Jasne, przeklęty skarb w Pirenejach! Gdyby nie to, gdyby nie te głupie pieniądze, nikt by się mnie tak przesadnie nie czepiał. Gang zwinąłby manatki, zmienił adresy... Nawet i to nie, przecież nie wiedzą, że podsłuchałam konferencję, nie wiedzą, ile