razy cmoknęła i koń niechętnie ruszył z miejsca. Zajechaliśmy przed jakiś urząd, gdzie ojciec wszedł z Jewdokią, a ja miałem rzadką okazję potrzymać lejce i bat.<br><br>Z herbaciarni Moszka wytoczył się z lekka podpity woziwoda Łożkin, zwany "Kopiejka-naliejka", i brzdąkając na bałałajce zanucił:<br><br> Nikałoszka<br> Sukin-syn,<br> Dał Japoszkam<br> Sacha-li-in...<br><br> - Stul pysk, durniu! - zawołał przez okno herbaciarni spocony wąsal w koszuli z wykładanym kołnierzykiem, spad którego wyglądał kolorowy pleciony sznur zawiązany jak krawatka.<br><br>Z urzędu pojechaliśmy na pocztę. W zakopconej sali o zakratowanych oknach, przesiąkniętej wonią klajstru, tuszu i spalonego laku, stał stół, na którym Sierkin swoją jedyną ręką