dojeżdżamy! <br>W drzwiach powitał ich serdeczny uśmiech wychowawczyni. <br>- Jak się masz, Domeczku, dobrze się wyspałeś? <br>Co, u licha, ani słowa o spóźnieniu? Już prawie dwadzieścia po ósmej! <br>- Panie doktorze, mam malutką prośbę. <br>- Szlachetne zdróweczko się zepsuło? - zażartował z szerokim uśmiechem. To tak, teraz rozumiem to powitanie - myślał - a niech cię licho, spieszę się do roboty. <br>- Ach nie, nie to, jestem zdrowiuteńka - wdzięczyła się dalej. - Tylko <orig>podpisik</>, maleńki <orig>podpisik</>, panie doktorze. <br>Taak... Adam mimo woli westchnął ciężko. W ubiegłym tygodniu było: ,,Niech pan się stara wcześniej odprowadzać dziecko'' - dość sucho, chociaż grzecznie. Dzisiaj potrzebny jej tylko malutki, słodziutki <orig>podpisik</>. <br>- Zapewne w książeczce