Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
bielony niedawno. Tylko tyle zdążył nazwać.
Kiedy wstał, popołudnie panowało powszechnie, wilgotne i ciepłe. Zadowolenie wróciło mu dopiero po zamówieniu wieńca żałobnego. Starsza pani, chociaż nie mówiła po niemiecku, dysponowała ilustrowanym katalogiem. Ton jej komentarza był dystyngowany. Hans uśmiechnął się, przypomniawszy sobie, jak palcem wskazywał pasujące do smutku kolory.
Mijał lipy i ukosem przecinał skwer. Czuł w sobie nadmiar wrażeń nie do wprowadzenia pod jedno sklepienie. Zamiast liści olch, które odrywałyby się, żeby mu towarzyszyć aż do progu plebanii szumem pożegnalnym, ujrzał karpie porozpruwane, jak nadpływają, krążą mu wokół głowy i biją tępymi pyskami o jego czoło z betonu.
Otrząsnął się
bielony niedawno. Tylko tyle zdążył nazwać. <br>Kiedy wstał, popołudnie panowało powszechnie, wilgotne i ciepłe. Zadowolenie wróciło mu dopiero po zamówieniu wieńca żałobnego. Starsza pani, chociaż nie mówiła po niemiecku, dysponowała ilustrowanym katalogiem. Ton jej komentarza był dystyngowany. Hans uśmiechnął się, przypomniawszy sobie, jak palcem wskazywał pasujące do smutku kolory. <br>Mijał lipy i ukosem przecinał skwer. Czuł w sobie nadmiar wrażeń nie do wprowadzenia pod jedno sklepienie. Zamiast liści olch, które odrywałyby się, żeby mu towarzyszyć aż do progu plebanii szumem pożegnalnym, ujrzał karpie porozpruwane, jak nadpływają, krążą mu wokół głowy i biją tępymi pyskami o jego czoło z betonu. <br>Otrząsnął się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego