słowa tego skurwiela obróciły się w złoto, a jego intencje w gówno.<br>- Nie rozumiem.<br>- Niech pan sobie wyobrazi, że wszyscy się od pana odwrócili. Wraca pan do pustego mieszkania i nie ma do kogo gęby otworzyć. Można dostać szajby, prawda? Ja powoli zacząłem świrować. I tak, jednej bezsennej nocy, napisałem list. Nie pamiętam, kiedy pisałem jakiś list. Ale pomyślałem sobie, że jestem bezkarny. Po tej aferze będę mógł się wyprzeć i powiedzieć, że to ten dewiant. Siadłem do komputera i właściwie, przyznam się panu, przepisałem te jego brednie o kamasutrze, ale wywaliłem ostre dymanie i dodałem kilka zdań od siebie. Podpisałem