mnie, podnosi głowę, widzę wyraźnie twarz starca, suchą, zetlałą skórę, zwisające policzki i bezzębne usta wykrzywione w ironicznym grymasie. <br>Zrywam się z łóżka, zapalam światło i patrzę nieprzytomnym wzrokiem na zegarek. Czwarta czterdzieści, za dwadzieścia minut odezwie się zegar ścienny piętro wyżej. Pięć głuchych uderzeń.<br>Wszystkie odgłosy domu: basowe rzężenie lodówki, trzask desek w podłodze, szmer w kuchni, w rurach, wiklina prostująca się w fotelu na biegunach. Pojedyncze, ciężkie krople deszczu, które spadają na sfatygowaną blachę parapetu z matematyczną regularnością, do złudzenia przypominają grę w kości; wydaje mi się, że w pokoju słyszę dziecko, rozlega się przecież jego radosny i dziwnie