jeszcze piszczeć. Nie takich jak wy robiłem małymi.<br>- Na waszym miejscu byłbym ostrożniejszy, ambasadorze, po co zapowiadać... Spróbujcie - było mu wstyd, że szarżuje, tamten miał nad nim przewagę, mógł zaszkodzić, oskarżać, a tłumaczenie się było połową winy. - Są towarzysze, którzy pamiętają wasze zasługi.<br>- Ja siedziałem, wy mi tego nie odbierzecie - łomotnął pięścią w pierś, aż zadudniło.<br>- Ani myślę - sprostował ochoczo. - Tylko, że tych zasług nieco przyrosło. Wyście lubili twardy kurs. Przez takich jak wy był Budapeszt.<br>Bajcsy się nie zachwiał, dobry gracz, przyjmował ciosy. Czyżby ten poecina, to małe piszące draństwo, ten parszywy inteligencik miał swoje krecie korytarze, sięgał wysoko, czyżby