ziemi, wylatujące raz po raz z głębi i opadające na krawędzie wykopu, świadczyły o jego trudzie. <br> Przysiadłem na skraju pobliskiego nagrobka i czekałem. Ale, zamiast szczątków mamy, ukazała mi się ona w całej okazałości swoich czterdziestu lat, taka, jaką pamiętam z dni najdawniejszych. A, w ślad za nią z otwartego łona ziemi wyłaniać się zaczęły postacie bliskich, przyjaciół, znajomych, którzy w niej spoczywali. Rozchodzili się promieniście w wszystkich kierunkach, mieszając się z mgłą, zmierzchem i niknąc w perspektywie alejek. Szli raz jeszcze i już po aż ostatni zająć swe miejsca w krajobrazie moich wspomnień. <br><br><br>- Tego obywatela znam dobrze z widzenia - powiedział