czyniło ją jeszcze bardziej pociągającą. Wewnętrznie natomiast była to dokładna kopia Matyldy, na ile zdołałem ją później, podczas pobytu w Szczorsach nieco bliżej poznać. Tylko, że ja nie byłem, niestety, Julianem Sorel... <br> Szczorse to był jakby powrót do moich korzeni, a właściwie nie powrót, lecz krótkie odwiedziny u korzeni. Może los tu mnie skierował po to po prostu, żebym mógł zobaczyć krajobraz w którym wyrósł mój dziad i jego przodkowie. Bo chociaż od Nowogródka do Witebska, od Szczors do Krasnych Łuków droga daleka, to Białoruś wokół ta sama z jej przepastnymi borami, bezkresnymi łąkami, czy to nad Niemnem, czy to nad