Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
do szkoły. Ani nazajutrz, ani dni następnych. Na lekcjach matematyki zastępował go dyrektor. Mówiono, że Kołosow zachorował, że z rozpaczy dostał suchot czy anewryzmu serca.

Po miesiącu dyrektor zaproponował, żeby kilku z nas odwiedziło go w domu.


- To sprawiłoby waszemu nauczycielowi dużą przyjemność.

Podczas pauzy postanowiliśmy urządzić losowanie.

- Po co losowanie! - zawołał Biełokur. - Niech idą ci, których Fiodor Michajłowicz najwięcej lubił.

- Ma rację! - krzyczał Aleksandrow stojąc na ławce. - Niech idą ci dwaj - wskazał na mnie i na Pluja - a na trzeciego może być Ritter. Dostałeś ostatnio piątkę z algebry? No, właśnie. Trzech wystarczy.

Większość kolegów potwierdziła ten wybór.

- ldźcie, Drzazga was
do szkoły. Ani nazajutrz, ani dni następnych. Na lekcjach matematyki zastępował go dyrektor. Mówiono, że Kołosow zachorował, że z rozpaczy dostał suchot czy anewryzmu serca.<br><br>Po miesiącu dyrektor zaproponował, żeby kilku z nas odwiedziło go w domu.<br><br><br>- To sprawiłoby waszemu nauczycielowi dużą przyjemność.<br><br>Podczas pauzy postanowiliśmy urządzić losowanie.<br><br>- Po co losowanie! - zawołał Biełokur. - Niech idą ci, których Fiodor Michajłowicz najwięcej lubił.<br><br>- Ma rację! - krzyczał Aleksandrow stojąc na ławce. - Niech idą ci dwaj - wskazał na mnie i na Pluja - a na trzeciego może być Ritter. Dostałeś ostatnio piątkę z algebry? No, właśnie. Trzech wystarczy.<br><br>Większość kolegów potwierdziła ten wybór.<br><br>- ldźcie, Drzazga was
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego