pracy, Pierre leżał godzinami, wyciągnięty na zatłuszczonym materacu, upajając się bierną rozkoszą trawienia, ze wzrokiem utkwionym bezmyślnie w nieskomplikowanych arabeskach tapet. Wyzwolony spod kontroli umysłu wzrok oddawał się czystej, bezużytecznej twórczości, zlepiając pracowicie z przypadkowych urywków deseni, z wyciętego z całości dziobu ptaka, liścia gałązki i niematerialnej smugi cienia kontury ludzkich postaci, fantastyczne, drapieżne profile, nowe królestwo przedmiotów nadrealnych i niepokojących <page nr=45>.<br>W głębi bezczynnej świadomości, zastygłej w bezruchu jak żytni łan w bezwietrzne, upalne południe, zasnuta babim latem dni, przypominała o sobie poczuciem nieusprawiedliwionej próżni głęboka, czarna, jak szyb nie zasklepiona rana. Ospałe myśli, wałęsające się po powierzchni jak leniwe podmuchy