nawalony, co mu się też raczej nie zdarzało. Ganialiśmy tym cudem na wczasy - pustymi szosami do Szklarskiej Poręby, Dziwnowa, Kołobrzegu, także do naszego letniego domku nad Kisajnem koło zatoki Tracz, który ojciec postawił tak zwanym gospodarczym sposobem, czyli w ramach zajęć żołnierzy z jednostki.<br>Wszyscy znali Giżycko latem. Pociąg pędzi łukiem po brzegu Niegocina, na prawo zamglony błękit i żagle, na lewo zmęczona upałem zieleń. Z wiaduktu nad kanałem widać przystań, białe, stłoczone maszty jachtów, cały gąszcz. Zawsze kiedy wracałem, najpierw od wuja z Olsztyna, potem z Bydgoszczy, ze studiów, chwytało mnie za gardło pełne podniecenia oczekiwanie, jakbym przyjeżdżał pierwszy raz