trafić i jak przemówić, zawsze swoje przeprowadził. Ja się nie raz bałam, bo tak się stawiał, tyle żądał, on mnie ma za głupią. I chyba słusznie, bo wszystko dostał, aż mi czasem straszno. Jakby się odwróciło, nie przetrzyma. Niech pan będzie dla niego wyrozumiały - prosiła.<br>Z daleka dobiegały głosy pożegnania, lunch się kończył, i ona wiedziała, że powinna pojawić się przy gościu.<br>- Pan może wrócić do kraju. Do Budapesztu. Czy pan mi wierzy, że ja zazdroszczę?<br>- Wierzę.<br>- Tutaj nie ma ludzi. U nas bywają wyłącznie dyplomaci - westchnęła ciężko - żeby nie wiem jak ostrożnie, żeby piastować jak zepsute jajko, i tak obgadają