się, osuszyć, a potem, jak dziś młodzież mawia, "wskoczyć w gacie" i z powrotem do domu - na posiłek. Bo jaka by to nie była pora, zawsze na jakiś się trafiało, skoro stołownika czekało ich w Szczorsach sześć dziennie. Pierwsze śniadanie, "międzyśniadanko" (herbata z konfiturami), drugie śniadanie, czyli coś w rodzaju lunchu, herbata popołudniowa (konfitury, ciasteczka), wieczerza, a właściwie obiad o siódmej wieczorem (gospodarze jadali według zwyczajów zachodnich) i koło dziesiątej wieczór herbata na dobranoc. Ja, jako stołownik, byłem zresztą dodatkowo uprzywilejowany i to jako udokumentowany przez metrykę rzymski katolik. Prawosławni szczególnie rygorystycznie umartwiają się w okresie Wielkiego Postu wstrzymując się od