chwilę, nic nie mówiąc.<br>- Nadojadło żyć, jedry moje pałki - powiedział wreszcie. Po czym znów nastała cisza. I nie wiadomo było, czy stoi tam jeszcze, czy już odszedł. Komar powrócił z nocy, zawisł nad głową Polka, dzwoniąc przenikliwie i natrętnie. A takie brzęczenie niewidocznego komara budzi zawsze jakiś smutek nieokreślony, żal łzawy, tęsknotę do czegoś, co się nigdy nie spełni. Polek przewrócił się na plecy. Wstrzymał oddech, chcąc usłyszeć jego obecność.<br>- Kajaki? - szepnął. Nikt nie odpowiedział. Później obudził się nagle w nocy. Ciężki deszcz łomotał o dach. Z zachodu na wschód przewalały się grzmoty, budząc w szybach śpiewne drżenia. Błyskawice rozświetlały na