Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
od chleba.
Twarde mięso zębatym oddawał.
Naprawdę cierpiał bez szczęki.
Więc nie omijał żadnej okazji, żeby o zwrot się upomnieć.
Lecz reżym jest reżym.
Teraz, gdy zostaliśmy sami, patrzył spod oka, jakby z wahaniem, raptem wyciągnął
do mnie rękę.
Uścisnąwszy dłonie, rozeszliśmy się każdy w swoją stronę.
Bo i nie ma o czym mówić, wszystko było jasne.
Wtem markiz zawrócił.
- A jednak nie! - powiedział.
- Pan ma co innego, a ja co innego we krwi zapisane.
Pan wierzy w Polaków?
- A pan nie Polak? - spytałem i powolutku zaczęło mi się kręcić w
głowie, że to naprawdę jest markiz de Sade i że
od chleba.<br> Twarde mięso zębatym oddawał.<br> Naprawdę cierpiał bez szczęki.<br> Więc nie omijał żadnej okazji, żeby o zwrot się upomnieć.<br> Lecz reżym jest reżym.<br> Teraz, gdy zostaliśmy sami, patrzył spod oka, jakby z wahaniem, raptem wyciągnął <br>do mnie rękę.<br> Uścisnąwszy dłonie, rozeszliśmy się każdy w swoją stronę.<br> Bo i nie ma o czym mówić, wszystko było jasne.<br> Wtem markiz zawrócił.<br> - A jednak nie! - powiedział.<br> - Pan ma co innego, a ja co innego we krwi zapisane.<br> Pan wierzy w Polaków?<br> - A pan nie Polak? - spytałem i powolutku zaczęło mi się kręcić w<br>głowie, że to naprawdę jest markiz de Sade i że
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego