Typ tekstu: Książka
Autor: Bojarska Teresa
Tytuł: Świtanie, przemijanie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1980
Partyzantów?
- A kogóż by? Organizacja nie cacka się z takimi, a na wsi nic nie da się ukryć. Wszyscy o wszystkich wiedzą. Reidern sam pilnuje ekspedycji żywnościowych dla lasu. Powtarza, że po wojnie chce być w porządku, że każdy sąd przyzna mu obywatelskie prawa. I chyba przyzna.
W kancelarii pachniało machorką, wilgocią i biedą. Podłoga zabłocona, niewiele pomagało skrapianie jej wodą, częste zamiatanie. Stale ktoś wchodził, wychodził. Najtłoczniej robiło się o zmroku, gdy "ludzie" kończyli dzień zajęć. Najpierw pukał ekonom. Zdawał sprawozdanie, przyjmował dyspozycje na następny dzień. Były przeważnie potrzebne. Prowadzono jesienne omłoty, cały dzień dochodziło uszu monotonne buczenie młockarni. Czasami
Partyzantów?<br>- A kogóż by? Organizacja nie cacka się z takimi, a na wsi nic nie da się ukryć. Wszyscy o wszystkich wiedzą. Reidern sam pilnuje ekspedycji żywnościowych dla lasu. Powtarza, że po wojnie chce być w porządku, że każdy sąd przyzna mu obywatelskie prawa. I chyba przyzna.<br>W kancelarii pachniało machorką, wilgocią i biedą. Podłoga zabłocona, niewiele pomagało skrapianie jej wodą, częste zamiatanie. Stale ktoś wchodził, wychodził. Najtłoczniej robiło się o zmroku, gdy "ludzie" kończyli dzień zajęć. Najpierw pukał ekonom. Zdawał sprawozdanie, przyjmował dyspozycje na następny dzień. Były przeważnie potrzebne. Prowadzono jesienne omłoty, cały dzień dochodziło uszu monotonne buczenie młockarni. Czasami
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego