bąbelkami. - A może tajemnica, co?<br>- Jaka tajemnica, mój, a czyj ma być...<br>- Pieprzysz, Janie, ty niczego nie pędzisz, tyś do takich spraw lewy, uczony literat.<br>- A ty ciągle o tym samym, sameś go przywlókł, pięć flaszek - wyjaśnił Jassmont.<br>- A wiesz, że to może być, wyleciało, ot, pusty łeb. <br>Konstanty zapalił machorkowego skręta. Żółty, surowy dym, dużo dymu i ta pijacka paplanina zupełnie rozleniwiły Jassmonta. Wyjął Konstantemu skręta z ust, takiego nasiąkniętego śliną, nagrzanego, i sam się zaciągnął. Konstanty nalał jeszcze. Oczywistość, bimber jest, aby go pić, kobieta, aby się z nią kochać, dobry jest ciepły piec, papieros i ta pewność, że