rozpartego w fotelu.<br>- No, mówże. Choć ciągle jeszcze nie wiem, czyś przyszedł z własnej ochoty, czy cię Stary przysłał, żebyś mi zajrzał pod pokrywkę - dotknął dłonią skroni.<br>Ale Ferenz znowu odwrócił się, patrzył w okno na ścianę magazynu nad garażami poszytą plecionką pnączy, przysłoniętą liśćmi, które jak wodę wygładzał i mącił powiew.<br>- Nie urodziłeś się dzisiaj - powiedział wreszcie. - Umiesz czytać.<br>- Nawet i pisać. Słowo daję, krytycy przyznawali, nie przechwalam się.<br>- Przestań błaznować. Zestaw sobie parę wiadomości z ostatnich dni, nie muszą być w gazetach na pierwszej stronie - mówił z namysłem, ciągle wpatrując się w migoty i cienie na roślinnym kożuchu.<br>- Co