na Leszno, <br>lecz posłać tam Adelę. <br><br>Ale minął już wtorek, środa i czwartek, i wszystko <br>zapowiadało się jak najlepiej. <br><br>Matka ciągle mówiła o tym, że człowiek jest <br>taki zapracowany, że nawet przez cały tydzień nie ma siły <br>zajrzeć do ojca, któremu przecież trudno dać sobie <br>radę ze wszystkim, teraz, gdy macocha jest chora. <br><br>Felek, ile razy przechodził koło Adeli, mrugał do niej <br>filuternie i szeptał tajemniczo: "niedziela"!... <br><br>A we czwartek Franciszkowa kupiła i zamarynowała dziesięć <br>funtów wieprzowiny, o czym rozprawiano szeroko i z ożywieniem <br>w całej kamienicy. <br><br>Ale w piątek w serce Adeli począł znowu wkradać <br>się niepokój. Bo w piątek