był bardzo wdzięcznym odbiorcą żartu, poskarżył się macosze, której nie było przy mojej kompromitacji, z autentycznym przygnębieniem: "Ten uroczy pan najwyraźniej żartuje, a on w ogóle nie rozumie się na żartach! Jak zupełny idiota kiwa głową, że to rzeczywiście musi boleć, jak taka kula wpadnie do oka!" Nie pomogła obrona macochy, która już zaczęła w owym czasie odkrywać we mnie owo wrodzone mi roztargnienie. Ojciec łatwo <br> popadał w przygnębienie, ilekroć odkrywał u swoich dzieci prawdziwe, lub urojone niedostatki charakteru, czy umysłu. Przyczyną tu była jego nieposkromiona ambicja na punkcie potomstwa. Zatruła ona chyba w dużym stopniu dzieciństwo memu bratu, dla którego