Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Krajewski
Tytuł: Koniec świata w Breslau
Rok: 2003
klepać dłońmi kieszenie spodni, jakby czegoś szukał. Pisarz Wielandt podał mu papierosa. - Dwa razy. Raz koło piątej rano. Weszła z panem Wlossokiem do jego numeru. Około dwunastej pan Wlossok zadzwonił do mnie i poprosił o sprawdzenie odjazdów pociągów do Wrocławia. Sprawdziłem i oddzwoniłem do niego. Po trzech godzinach, około trzeciej, madame Lebetseyder wyszła z hotelu. Wyglądało to tak, jakby chciała pospacerować po parku. Około piątej pan Wlossok zażądał obiadu, który osobiście mu zaniosłem.
- Nie mógł tego zrobić ktoś z niższego personelu? - w głosie von Stietencrotta nie było ironii.
- Wie pan, szanowny dyrektorze - Zeissmann uśmiechnął się od ucha do ucha - wolałem to
klepać dłońmi kieszenie spodni, jakby czegoś szukał. Pisarz Wielandt podał mu papierosa. - Dwa razy. Raz koło piątej rano. Weszła z panem Wlossokiem do jego numeru. Około dwunastej pan Wlossok zadzwonił do mnie i poprosił o sprawdzenie odjazdów pociągów do Wrocławia. Sprawdziłem i oddzwoniłem do niego. Po trzech godzinach, około trzeciej, madame Lebetseyder wyszła z hotelu. Wyglądało to tak, jakby chciała pospacerować po parku. Około piątej pan Wlossok zażądał obiadu, który osobiście mu zaniosłem.<br>- Nie mógł tego zrobić ktoś z niższego personelu? - w głosie von Stietencrotta nie było ironii.<br>- Wie pan, szanowny dyrektorze - Zeissmann uśmiechnął się od ucha do ucha - wolałem to
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego