Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
się.
- A propos wyżerki? - postawiła obie siatki na ziemi i
rozcierała dłonie, którym dokuczał ciężar.
Nie pamiętam, kiedy to spisuję, jaką miała na sobie sukienkę, ale
przyjemnie było patrzeć na tak czystą kobiecą sylwetkę, to pamiętam.

- Więc czemu te wiwaty? - spytała patrząc na nas spod oka.
- Są nie bez racji, madame - powiedział markiz wieloznacznym
tonem.
- Skoro tak, dziękuję - uśmiechnęła się smutno i twarz jej
zgasła, a robi to piekielne wrażenie, kiedy gaśnie twarz taka, z
natury swojej zwiastująca pogodę.
- No, Krzyś! - westchnęła znużona.
- Biegnij szybko do piwnicy...
Już tam do ciebie idę.
- Słuchaj! - zawołałem.
- Wolno mi wyjść do ogrodu!
Oniemiała pod
się.<br> - A propos wyżerki? - postawiła obie siatki na ziemi i<br>rozcierała dłonie, którym dokuczał ciężar.<br> Nie pamiętam, kiedy to spisuję, jaką miała na sobie sukienkę, ale<br>przyjemnie było patrzeć na tak czystą kobiecą sylwetkę, to pamiętam.<br> &lt;page nr=254&gt;<br> - Więc czemu te wiwaty? - spytała patrząc na nas spod oka.<br> - Są nie bez racji, madame - powiedział markiz wieloznacznym<br>tonem.<br> - Skoro tak, dziękuję - uśmiechnęła się smutno i twarz jej<br>zgasła, a robi to piekielne wrażenie, kiedy gaśnie twarz taka, z<br>natury swojej zwiastująca pogodę.<br> - No, Krzyś! - westchnęła znużona.<br> - Biegnij szybko do piwnicy...<br> Już tam do ciebie idę.<br> - Słuchaj! - zawołałem.<br> - Wolno mi wyjść do ogrodu!<br> Oniemiała pod
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego