latami ciężko chory na deformujący artretyzm, wożony w wózku, przerzucający pędzle podczas malowania z ręki do ręki (już za czasów akademickich nauczył się w obronie przed własną wirtuozją malować lewą ręką), bo ręce tak bardzo go bolały, leczony cortisonem w Bostonie dwa lata przed śmiercią, zdążył jeszcze dać nam notatki magiczne swych wrażeń niebieskich, różowych mostów i drapaczy w New Yorku i statków w czarnych i zielonych zatokach portowych.<br>Lekkość, drogocenność jego barw, jego arabeski, uśmiech i radość młodzieńcza. Lekceważenie takiej lekkości ma oznaczać głębię?<br>Jak długo Dufy szukał, pracował, aż doszedł do tego radosnego wyrazu świata, widzimy na jego zbiorowej