ci, którzy przyjeżdżali do mnie po raz wtóry, działali komercyjnie - kupowali obligacje taniej w zakładzie, a sprzedawali trochę drożej. Ja ich do tego zachęcałem, ten mechanizm napędzał cały interes. Normalne biznesowe podejście.<br> Przez ten czas odmawiałem sobie wszystkiego, bo wiedziałem, że każda złotówka przyniesie mi sto złotych zysku. Miałem polski magnetofon MSH-101, który kupiłem od kogoś, i który wyglądał od biedy na sprzęt zachodni. Inni kupowali sobie wieże hi-fi. Matka krzyczała na mnie, że mam tylko radio "Jovita" i ten magnetofon: "Inni koledzy - zobacz, co mają?! A ty? Przejdzie ci młodość, nic nie będziesz miał". Ale ja nie byłem