Wytłumaczyły sobie, że jeśli dotychczas gestapo nie wróciło do willi na Mokotowie, nie ma właściwie powodu do specjalnych obaw. Zadecydowały o tym już wieczorem (wystarczył wyraz twarzy goszczącej ich przez te dwa dni osoby, gdy otwarła im drzwi po raz trzeci).<br>Padał deszcz, przemieszany z pierwszym śniegiem. Pobielone ścieżki ogrodu majaczyły nieprzyjemnie. Kobiety bezszelestnie stąpały po wilgotnej ziemi. Gdy w pewnej chwili Alina obejrzała się na matkę, spostrzegła dopiero, że obie, bo i ona sama, stąpają na palcach. Rozgniewana na siebie, powiedziała coś głośno i przestraszyła się tak bardzo swego głosu, że aż przystanęła. Miała już włożyć klucz do drzwi, gdy