w pobliskim domu, nie było ich we wsi, nie było w okolicznych polach dymiących od pożarów, od wybuchających szrapneli, rozrytych końskimi kopytami szarżującej kawalerii.<br> Byłbym wszystko zwalił na karb przywidzenia, sennego zmęczenia, gdyby nie nasycenie i smak czosnku w ustach.<br> Z Bośni przerzucono nas nad Piavę.<br> Biliśmy się tam z makaroniarzami zakopanymi po szyję w bagnie, przypominającym rozłażący się, rozkładający na upale czarny makaron.<br> A gdy pewnego dnia przestaliśmy się bić, gdy wyleźliśmy z tego czarnego makaronu pełnego szczurów, żab i pijawek i usiedliśmy pod winnicą, zobaczyłem, jak w pobliżu, nad rowem pełnym zielonkawej wody, siedzi dziewczyna z podwiniętą do połowy