jednego oka.<br>- I co? - szepce Zygmunt.<br>Jerzy nie wie, o co on pyta. Ale ciężki powolny ruch warg tamtego wprawia go w niezrozumiałe, pełne litości nad nim i nad sobą podniecenie.<br>- Co? Może to, że to wszystko, co my robimy, nie ma żadnego sensu, Zygmuś? - spieszcza nagle jego imię, jak mamusia. Zawstydzony, mówi spiesznie: - Bo mnie się widzi, że - uderza ręką w płachetkę pisma - to są bzdury.<br>Zygmunt robi jakiś ruch głową, jakby przeczył. Okiem wskazuje Kolumbowi na uchylone drzwi do sąsiedniego pokoju, w którym przed chwilą zniknął Junosza.<br>"Zamknąć" - domyśla się Kolumb i idzie na palcach w tamtą stronę. Ujmując