M. Woźniak, jak inni ludzie z wyobraźnią i siłą woli, wspartymi ambicją, miał swoje za paznokciami. Był trudny do współpracy. Taka jest "natura rzeczy". Ludzie tego pokroju takimi zazwyczaj bywają. Tu jednak trzeba wybierać: albo grzeczność, ugodowość i nijakość, albo tolerowanie fochów tych, którzy pokazują, że potrafią wyrwać miasto z marazmu.<br>W trzech płaszczyznach kontaktowałem się z odsuniętym od władzy prezydentem Gorzowa: jako współredaktor Nadwarciańskiego Rocznika Historyczno-Archiwalnego, czasopisma, które znalazło ze strony H. M. Woźniaka życzliwe poparcie umożliwiające jego istnienie, jako współredaktor "Traktu", który miał możliwość obserwowania starań prezydenta mających na celu integrację środowisk twórczych Gorzowa i jako rzecznik idei