perełkami naszej myśliwskiej literatury. Zaczęło się od wspaniałej "Opowieści pod psem" Janusza Meissnera. Lat miałem wtedy może z dziesięć, co, jak wiadomo, jest wiekiem odpowiednim do podejmowania życiowych decyzji. Mama załamała ręce, gdy usłyszała, że muszę polować. Potem słuchała tego przez siedemnaście lat, aż tyle bowiem trwały moje polowania w marzeniach. Marzeniach, do których natchnienie czerpałem z kart książek takich znakomitości jak Meissner, Ejsmond, Weyssenhoff, Kopczyński, Steliński. To oni nauczyli mnie łowiectwa.<br>Moi koledzy myśliwi odziedziczyli tę pasję po ojcach lub dziadkach, inni mieli wujków bądź znajomych, wprowadzających w arkana tej sztuki. Ja natomiast czerpałem wzorce zachowań z książek oraz z