Typ tekstu: Książka
Autor: Pasławski Wiesław
Tytuł: 540 dni w armii
Rok wydania: 1999
Rok powstania: 2001
talerzyki ze skromną porcją białego szaleństwa (białego sera ze śmietaną) i weszliśmy w głąb stołówki, aby gdzieś usiąść. Znaleźliśmy dwa wolne miejsca przy stoliku mieszczącym się prawie na końcu sali. Okazało się, że siedzą za nim dwaj żołnierze, których tak bezlitośnie przegonił blondyn na dywizjonie. Jeden z nich cały czas masował ręką lewe kolano.
- Można się przysiąść? - zapytał Rysiek.
- Śmiało - odpowiedział żołnierz z obolałym kolanem.
- Pewnie musi cholernie boleć - odezwałem się do niego.
- Boli i puchnie - odrzekł - ledwo staję na tę nogę. Coś mi trzasnęło w kolanie jak jechaliśmy dżampingiem.
- Byłeś u lekarza?
- Nie ma tutaj lekarza. Pieprzone zadupie. Jest sanitariusz
talerzyki ze skromną porcją białego szaleństwa (białego sera ze śmietaną) i weszliśmy w głąb stołówki, aby gdzieś usiąść. Znaleźliśmy dwa wolne miejsca przy stoliku mieszczącym się prawie na końcu sali. Okazało się, że siedzą za nim dwaj żołnierze, których tak bezlitośnie przegonił blondyn na dywizjonie. Jeden z nich cały czas masował ręką lewe kolano. <br>- Można się przysiąść? - zapytał Rysiek.<br>- Śmiało - odpowiedział żołnierz z obolałym kolanem.<br>- Pewnie musi cholernie boleć - odezwałem się do niego.<br>- Boli i puchnie - odrzekł - ledwo staję na tę nogę. Coś mi trzasnęło w kolanie jak jechaliśmy dżampingiem. <br>- Byłeś u lekarza?<br>- Nie ma tutaj lekarza. Pieprzone zadupie. Jest sanitariusz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego