Jakiś kilometr się tak męczyłem, wreszcie zauważyłem, że obok torów biegnie dość wygodna ścieżka, która co prawda co chwilę utyka w krzakach czy potokach, ale wtedy można było po szynach obejść przeszkodę i wrócić znów na udeptany szlak. Zmęczenie powoli mijało, noc była ciepła, z daleka naszczekiwały psy. <br>Wpół drzemiąc, maszerowałem wolno w stronę domu. Nie mogłem obronić się przed obrazem Magdy skulonej w łóżku, z bólem, przerażeniem i nienawiścią do mnie w oczach. Co ja zrobiłem? Jak mogłem! Przecież gdy tylko poznałem Magdę, wszystko wydawało mi się takie proste! Wynajmiemy gdzieś jakikolwiek kąt, choćby na strychu między suszącą się bielizną