się. Brwi spływały ku skroniom jak dwie ciemne wstęgi, piękny nos zadrgał. <br>- Tak - rzekła doniośle. - Pojadę do Gerhardta. Pojadę... <br>I zaraz znowu nachyliła się ku córce. <br>- O tym właśnie chciałam z tobą mówić, ale ty widać nie chciałaś. <br>W wymówce nie było gniewu, Marta jęknęła z rozpaczy. <br>- No, to teraz, matuś, mówmy. Jeżeli to tylko do mnie sprawa, oni wszyscy wyjdą... <br>Róża wzruszyła ramionami. <br>- Dobrze; jak chcesz... Władysiowi właściwie wszystko już powiedziałam... <br>Syn podniósł się z krzesełka, wyciągnęła do niego ramiona. <br>- Chodź tu, Władysiu. Niech ja ciebie ucałuję. Dziękuję, kochany. Dziękuję, serdecznie że przyszedłeś. Za wszystko dziękuję. <br>Czule patrzyła mu w