jako że w dzisiejszym podejrzliwym świecie wszystko można skojarzyć ze wszystkim...<br><br> W niedzielne jesienne popołudnie, gdy ołowiowe światło zatopiło miasto Oksymoron w stężałej nudzie święta, gdy członkowie Ligi Zdrowia Psychicznego nisko krążyli nad dachami, stałem na bezludnej uliczce, zastanawiając się - jako człowiek skazany na wolność - czy pójść na wódkę do mecenasostwa Z., dokąd byłem zaproszony, czy też udać się do mieszkania Tęgopytka. W uliczkę wjechała wolna taksówka, zatrzymałem ją, aby mogła spełnić rolę katalizatora, kiedy wsiadłem, kazałem się wieźć do Tęgopytka, ponosząc pełną odpowiedzialność za wybór; ma się rozumieć, że teoretycznych możliwości alkoholowego protestu przeciwko jesiennej aurze miałem więcej, mógłbym na