za dnia, upokarzany w gabinetach lekarskich, nocą sprawuje się całkiem nieźle. Wtedy to, w świadomości zagrożenia bezpłodnością, gdy sądzimy, że to już kres naszego radosnego rozmnażania się i czekamy na wyniki kolejnej analizy nasienia, zostaje poczęta Ania.<br>Małgosia oczywiście wiedziała, że załapałem jakąś infekcję, i widziała, jak się z tym męczę. No, ale przecież całego anielskiego tropu jej nie zdradzałem, bo jestem w końcu facetem. Trudno, skoro piętnaście lat temu we wspaniałym barokowym kościele, przed złocącym się przepysznie ołtarzem, przewiązany kapłańską stułą wypowiedziałem słowa małżeńskiej przysięgi, skoro traktuję tę przysięgę serio, to muszę godzić się na takie edukacyjne ingerencje niebios. Niuejdżowcy