Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 11
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
koło studni stała gromadka dzieci, które czerpały wodę. Przemknąłem koło nich cwałem kierując się w stronę lasu. Szybciej! Szybciej! -wołali. Bo nie zdążysz! Panie! Panie! Będzie dzisiaj gaci pranie! - wszyscy wrzeszczeli i śmiali się chórem. Takie wyścigi z czasem zdarzały się w sierocińcu często. Zwłaszcza, gdy siostry dla urozmaicenia nawarkowego menu zaczynały karmić nas brukwią lub gdy ktoś przywlókł do sierocińca czerwonkę. Gdy znalazłem się w lesie dostatecznie głęboko i poczułem się bezpieczny, usiadłem na pieńku i rozpocząłem ucztę. Jadłem i jadłem. Źle w pośpiechu pogryzione kęsy łykane łapczywie rozsadzały mi przełyk. Na koniec zagryzłem sztucznym miodem. I tak mi było
koło studni stała gromadka dzieci, które czerpały wodę. Przemknąłem koło nich cwałem kierując się w stronę lasu. Szybciej! Szybciej! -wołali. Bo nie zdążysz! Panie! Panie! Będzie dzisiaj gaci pranie! - wszyscy wrzeszczeli i śmiali się chórem. Takie wyścigi z czasem zdarzały się w sierocińcu często. Zwłaszcza, gdy siostry dla urozmaicenia <orig>nawarkowego</> menu zaczynały karmić nas brukwią lub gdy ktoś przywlókł do sierocińca czerwonkę. Gdy znalazłem się w lesie dostatecznie głęboko i poczułem się bezpieczny, usiadłem na pieńku i rozpocząłem ucztę. Jadłem i jadłem. Źle w pośpiechu pogryzione kęsy łykane łapczywie rozsadzały mi przełyk. Na koniec zagryzłem sztucznym miodem. I tak mi było
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego