zaraz przysunął się bliżej z krzesłem i złapał ją za rękę, ściskając mocno, jakby chciał w nią wlać dość sił, by Gabrysia nie czuła się biedną, steraną, wielodzietną matką trzydziestotrzyletnią, pozbawioną elementarnych umiejętności pedagogicznych. Ale gest ten, jakkolwiek bardzo miły z jednej strony, nic absolutnie nie pomógł, jeśli idzie o meritum sprawy. Nie mógł pomóc. Pomóc mogła tylko rozmowa z Tygryskiem. Gabrysia, pojadając swojego loda Opal, zaczęła wymyślać sposób, w jaki się do tej rozmowy zabierze.<br>Okazja trafiła się wkrótce potem. Do Pyzy zadzwoniła koleżanka i w sposób bardzo szczegółowy zdawała jej sprawę, co powiedział na temat dziewczynek z klasy niejaki