Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
morza i wypluwał białe landrynki. Upadały na piasek, skąd fale zlizywały je chciwie i zabierały w odmęt wody. A tam wielobarwne ryby połykały landrynki i odpływały w głębiny! A w głębinie rekiny pożerały i ryby, i landrynki, klapiąc zębiskami jak kolędowe turonie. Nażarte wyskakiwały z wody i zmieniały się w mgnieniu oka w cytrynowe motyle! A cytrynowe motyle z kolei frunęły nad Europą i gdy były tuż nad domem Zygmunta, zmieniały się w ciężkie boingi! A ciężkie boingi zniżały lot i pikowały z wyciem w dół - prosto w Zygmunta, prosto w łóżko i jego bezbronne ciało! Zjawiła się chyba cała eskadra
morza i wypluwał białe landrynki. Upadały na piasek, skąd fale zlizywały je chciwie i zabierały w odmęt wody. A tam wielobarwne ryby połykały landrynki i odpływały w głębiny! A w głębinie rekiny pożerały i ryby, i landrynki, klapiąc zębiskami jak kolędowe turonie. Nażarte wyskakiwały z wody i zmieniały się w mgnieniu oka w cytrynowe motyle! A cytrynowe motyle z kolei frunęły nad Europą i gdy były tuż nad domem Zygmunta, zmieniały się w ciężkie boingi! A ciężkie boingi zniżały lot i pikowały z wyciem w dół - prosto w Zygmunta, prosto w łóżko i jego bezbronne ciało! Zjawiła się chyba cała eskadra
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego