Jakby tego było mało, widać też było świeże ślady pobicia, sińce i krwiaki. Kazimierz Gąsowski, na którego wezwanie posłałam po nią karetkę, miał rację: liczyła się każda minuta i gdyby pomoc nie nadeszła szybko, ta kobieta mogła umrzeć...</><br><q>- Przyjęliśmy ją późnym wieczorem</> - opowiada doktor Stefan G., który akurat tamtej nocy miał dyżur w szpitalu w B. <q>- Z poparzonego ciała skóra schodziła płatami, ukazując krwawe, żywe mięso. Plecy to był jeden wielki pęcherz. W najgorszym stanie była twarz: wyglądała jak czerwona rana, z makabrycznymi otworami oczu i ust, tak że nie było mowy o rozpoznaniu rysów.</> - Lekarz, który podczas swej dwudziestoośmioletniej praktyki chirurga