że przyjaciele znad Sekwany okazali się bardziej przenikliwi od nas. Wiedzieli, że nie może tak być, że Polska ot, tak stawia się Francji na każdym kroku, powodując nawet, że sam prezydent Republiki "wychodzi z nerw" i apeluje do nas, abyśmy "skorzystali z okazji, by siedzieć cicho". Francuzi czuli, że musimy mieć w zanadrzu jakąś tajną broń. I faktycznie - mieliśmy. Nie pokazywaliśmy jej szpiegowskim satelitom. Chowaliśmy ich w pakamerach przy osiedlowych administracjach. Dla zmylenia przeciwnika kazaliśmy im czasem wykonywać również roboty murarskie czy naprawiać pralki. Ale nie zmienia to faktu, że w głębi duszy pozostali tym, kim zawsze byli, odkąd po raz pierwszy przyszło