Typ tekstu: Książka
Autor: Białołęcka Ewa
Tytuł: Tkacz iluzji
Rok wydania: 2004
Rok powstania: 1997
żaden dach. Ściany były zwietrzałe i pokruszone. Na niektórych zachowały się resztki płaskorzeźb. Oglądałem fragmenty kół wozu czy może wojennego rydwanu, uniesione kopyta, które nie niosły już rumaka. Stopy obute w sandały, nad którymi tkwiły sztywne fałdy długiej szaty i dłoń zawieszona na płaszczyźnie ściany jak dziwny motyl. Szedłem, zaintrygowany, między tymi pamiątkami z przeszłości. Zatrzymałem się przed zwalonym portalem. Kiedyś jego zwieńczenie podtrzymywały dwie postacie ludzkie. Z jednej pozostały tylko nogi. Druga - pokruszona i wymyta przez tysiące deszczów - wciąż była rozpoznawalna. Wyobrażała mężczyznę naturalnej wielkości. Miał na sobie kusy, jakby złożony z wielu części strój, sięgający do kolan. Przypominał zbroję
żaden dach. Ściany były zwietrzałe i pokruszone. Na niektórych zachowały się resztki płaskorzeźb. Oglądałem fragmenty kół wozu czy może wojennego rydwanu, uniesione kopyta, które nie niosły już rumaka. Stopy obute w sandały, nad którymi tkwiły sztywne fałdy długiej szaty i dłoń zawieszona na płaszczyźnie ściany jak dziwny motyl. Szedłem, zaintrygowany, między tymi pamiątkami z przeszłości. Zatrzymałem się przed zwalonym portalem. Kiedyś jego zwieńczenie podtrzymywały dwie postacie ludzkie. Z jednej pozostały tylko nogi. Druga - pokruszona i wymyta przez tysiące deszczów - wciąż była rozpoznawalna. Wyobrażała mężczyznę naturalnej wielkości. Miał na sobie kusy, jakby złożony z wielu części strój, sięgający do kolan. Przypominał zbroję
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego