Istvanowi.<br>- O, przepraszam - radża położył mu rękę na ramieniu - nie chciałem cię dotknąć. Zresztą co z ciebie za poeta, jak tkwisz na placówce - zapędzał się. - Jesteś dobrym urzędnikiem ambasady, a to już coś znaczy.<br>- Dziękuję za uznanie - skłonił się Terey, a piękna panna znowu się zaśmiała, osłaniając dół twarzy pawim, mieniącym się jedwabiem szala. - Przynajmniej ty jeden mnie doceniasz, bo w ambasadzie nadal mam opinię poety.<br>Rozmawiając wyszli w słońce na szerokie kamienne schody.<br>- Nie wpadłbyś do nas? - namawiał radża. - Grace się na ciebie skarżyła.<br>- Nie mogę, mam trochę roboty, muszę być godny twoich pochwał, nie zapominaj, że jestem urzędnikiem. Czy