aury, i udziałem wszystkich stała się udręka odkładająca się codziennymi warstewkami i coraz bardziej agresywna, wymagająca - rzec m ożna.<br>Udręka wynikająca z bezradności.<br>Wuja Olo, ubrany w nieprzemakalny płaszcz, zydwestkę i gumowe buty, pokonując najgorszą pogodę przyjeżdżał do nas na damskim rowerze, który zakupił był w miejscowym sklepie z towarami mieszanymi.<br>Siadał w kącie werandy i nic nie mówiąc ociekał.<br>Woda zeń spływająca wsiąkała w sieciowe jadro, którego sterta leżąca w kącie była jego u lubionym łożem biesiadnym.<br>Wreszcie przecież, kiedy wniebogłosy lamentując nad naszym rychłym bankructwem dobywaliśmy banknoty, zabierał je bez słowa, przeliczał i walcząc z drzwiami, które wiatr wyrywał