nie słuchał. Głośno wycierał nos.<br>- Do widzenia - powiedział woźny i wyszedł. Boże kochany, dawno już nie czuł takiego niesmaku i żalu.<br><br>6.<br><br>Babcia Jedwabińska znalazła Konrada dopiero około pierwszej, kiedy udała się do ogródka po sałatę i koperek do zupy.<br>- A to znów co?! - plasnęła rękami. - Co ty tu robisz, miglancu jeden?<br>Konrad podniósł się z ławki, nieprzytomny od słońca, prawie oślepiony. Siedział z wyciągniętymi nogami, lekko rozkraczony, z potarganą grzywką i z rękami zwisającymi jak u szympansa.<br>- Wyglądasz jak półtora nieszczęścia! - zakrzyknęła babcia. - Orelka, czyś ty widziała, kto tu siedzi?! - Aurelia, zaniepokojona jej okrzykami, wyjrzała przez okno sypialni. - Przecież ty