nie myśląc, że zaprasza przyszłego zięcia.<br>W szedł służący w paskowanej bluzie. Na wypolerowanej, <page nr=23> nieco wielkiej tacy niósł dwie kawy w małych filiżankach, dwa kieliszki i niedużą paterę z kostkami lodu. Pan Campilli zaproponował wermut, o którym powiedział, że o tej porze dnia jest klasyczny. Wpuścił lód. Zalał go złocistym, migocącym w półmroku płynem. Rzeczywiście orzeźwiał.<br>- Będzie cię na pewno chciała widzieć - mówił dalej. Jest w Ostii. Mamy tam willę, do której przenosimy się na lato. Żona, córka, zięć. Co do mnie, póki kuria czynna, mogę tylko do nich dojeżdżać na sobory i niedziele.<br>Sięgnąłem po kieliszek. - Jak wermut?<br>- Wyśmienity.<br>- Jak