Typ tekstu: Książka
Autor: Myśliwski Wiesław
Tytuł: Nagi sad
Rok wydania: 1997
Rok powstania: 1967
ośmieszyć moją
podejrzliwość.
Udał jednak, że nie słyszy. Wyciągnął spod siedzenia jakąś szmatę i
zaczął troskliwie ocierać konia z potu.
- Jak to się zgrzał. Jak to się zgrzał - wyrzucał sobie z goryczą. -
A przecież nie goniłem go. Jechałem, jak sam chciał. Mijać się dawałem,
aby go tylko nie ugrzać. I mijali mnie, bo widzieli, że koń czemuś
związany. Ho, ho, jak mnie mijali. Jak wściekłe psy, a mnie nawet złość
nie wzięła, żeby go batem choć trącić za to mijanie. Podcinali konie i
wołali na mnie: "Z drogi!". I baby mnie z Bogiem zostawiały, choć same
ledwo szły. I nawet kulas
ośmieszyć moją<br>podejrzliwość.<br> Udał jednak, że nie słyszy. Wyciągnął spod siedzenia jakąś szmatę i<br>zaczął troskliwie ocierać konia z potu.<br> - Jak to się zgrzał. Jak to się zgrzał - wyrzucał sobie z goryczą. -<br>A przecież nie goniłem go. Jechałem, jak sam chciał. Mijać się dawałem,<br>aby go tylko nie ugrzać. I mijali mnie, bo widzieli, że koń czemuś<br>związany. Ho, ho, jak mnie mijali. Jak wściekłe psy, a mnie nawet złość<br>nie wzięła, żeby go batem choć trącić za to mijanie. Podcinali konie i<br>wołali na mnie: "Z drogi!". I baby mnie z Bogiem zostawiały, choć same<br>ledwo szły. I nawet kulas
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego