doszedł do porozumienia. Wynajął magazyn w <orig>geesie</>, zatrudnił sekretarkę. - Firma zaczęła się rozrastać - mówi. - Podjeżdżały polonezy, do magazynu wlewały się masy towaru, rosły obroty. Tak wyglądał początek sieci sklepów i hurtowni. - Poczułem, że pieniądze leżą na ulicy, wystarczy się po nie schylić - wyjaśnia Migoń. Rozszerzył branże, zatrudnił księgową. Obroty sięgały miliardów. - Czterema miliardami kredytu udało mi się obrócić pięć razy. Bank zarobił 800 mln. Mogłem sobie wreszcie pozwolić na kupienie telewizora - opowiada. - Rząd zapowiadał reformy, co poczytywałem za przedwiośnie dobrobytu. Rzeczywiście, kredyt zaczął tanieć. Nikt z mojego otoczenia nie wiedział, na czym polega złożoność procesów ekonomicznych - przyznaje. - Uczyłem się, eksperymentowałem, jak