Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
sposób zachwycająca. Tylko że od panny Kazimiery wiał chłód, a w Polinie czuło się nieustający żar.

Gracze stopniowo poddawali się hazardowi. Zenaida Mojsiejewna, której ogromnie szła karta, rozbijała jeden bank po drugim i układała przed sobą rulony srebra.

- Balzak twierdził, że kto ma szczęście do kart, ten ma szczęście w miłości - zauważył Jurczenko.

Wszyscy tak byli przejęci grą, że nikt nie dosłyszał dzwonka. Dopiero ojciec po chwili spostrzegł stojącego w drzwiach Mieńszykowa.

- A, Iwan Charitonowicz! Prosimy - rzekł uprzejmie. Wstał, przywitał się z nim i przedstawił go tym, którzy go jeszcze nie znali.

- Proszę, niech pan siada... Może kieliszek koniaku?

- Wszyscy napijemy
sposób zachwycająca. Tylko że od panny Kazimiery wiał chłód, a w Polinie czuło się nieustający żar.<br><br>Gracze stopniowo poddawali się hazardowi. Zenaida Mojsiejewna, której ogromnie szła karta, rozbijała jeden bank po drugim i układała przed sobą rulony srebra.<br><br>- Balzak twierdził, że kto ma szczęście do kart, ten ma szczęście w miłości - zauważył Jurczenko.<br><br>Wszyscy tak byli przejęci grą, że nikt nie dosłyszał dzwonka. Dopiero ojciec po chwili spostrzegł stojącego w drzwiach Mieńszykowa.<br><br>- A, Iwan Charitonowicz! Prosimy - rzekł uprzejmie. Wstał, przywitał się z nim i przedstawił go tym, którzy go jeszcze nie znali.<br><br>- Proszę, niech pan siada... Może kieliszek koniaku?<br><br>- Wszyscy napijemy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego