Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
popielatej jesionce i czarnym kapeluszu, nieco opuszczonym na oczy. - To naprawdę pan, panie inżynierze? Dzień dobry - zawołał Jassmont, nie mógł się pohamować. Rozpoznał znakomitego wróża i zaufanego człowieka Marszałka.
Ossowiecki zatrzymał się, uważnie zlustrował Jassmonta. Potem obrzucił tym samym spojrzeniem ulicę. Podniósł lewą rękę do kapelusza, dłoń w giemzowej rękawiczce, minimalnie jaśniejszej od płaszcza. Zniżonym stosownie do okoliczności tonem, ale godnie oznajmił: - Dobrze, że na siebie wpadliśmy, kochany panie Janie, ostatnio dużo myślałem o panu, bardzo miłe spotkanie, korzystnie pan wygląda, chociaż jak u wielu mina nietęga. Kłopoty?
Jassmont szybko rozważył, czy to dobrze, czy źle, że Ossowiecki myślał o nim
popielatej jesionce i czarnym kapeluszu, nieco opuszczonym na oczy. - To naprawdę pan, panie inżynierze? Dzień dobry - zawołał Jassmont, nie mógł się pohamować. Rozpoznał znakomitego wróża i zaufanego człowieka Marszałka.<br>Ossowiecki zatrzymał się, uważnie zlustrował Jassmonta. Potem obrzucił tym samym spojrzeniem ulicę. Podniósł lewą rękę do kapelusza, dłoń w giemzowej rękawiczce, minimalnie jaśniejszej od płaszcza. Zniżonym stosownie do okoliczności tonem, ale godnie oznajmił: - Dobrze, że na siebie wpadliśmy, kochany panie Janie, ostatnio dużo myślałem o panu, bardzo miłe spotkanie, korzystnie pan wygląda, chociaż jak u wielu mina nietęga. Kłopoty? <br>Jassmont szybko rozważył, czy to dobrze, czy źle, że Ossowiecki myślał o nim
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego