zapukałem do drzwi profesorostwa. Baśka powitała mnie i zaraz wszystko wydało się łatwe. Miała w sobie tyle bezpośredniości, że wszystko stawało się proste i oczywiste. <br>W domu rodziców Basi spędziliśmy mile dwie godziny na rozmowie o przedmiocie zainteresowań pana profesora. Poczęstunek był skromny, jakieś ciasto Baśki roboty, herbata z cukrem, miodowe ciastka. Miód był oczywiście rarytasem, ale handel wymienny kwitł w tym czasie w Krakowie, jak i w całym kraju. Nierzadko więc za leki i zioła zamiast pieniędzy przyjmowano jaja, kurczaki, miód, kiełbasę, a nawet mąkę i zboże. <br>Przez cały czas wizyty pan profesor siedział w fotelu przykryty kocem, na kolanach